Bez dodatkowego oszczędzania na emeryturę się nie obejdziemy. Różne szacunki robione na przestrzeni ostatnich lat pokazują, że stopa zastąpienia, czyli stosunek emerytury z ZUS-u i funduszu emerytalnego do ostatniej pensji, będzie coraz niższa i w przypadku niektórych osób może wynieść zaledwie 30 proc. A to oznacza, że z dnia na dzień, przechodząc na emeryturę nasze dochody skurczą się jak kiepskiej jakości podkoszulka wyprana w zbyt gorącej wodzie. I w takiej za ciasnej odzieży na pewno nie będzie nam zbyt wygodnie. Szansa na przyzwoitą emeryturę leży w naszych własnych rękach, a jest nią oszczędzanie w trzecim filarze reformy emerytalnej. To dodatkowe i dobrowolne oszczędności, które pomogą nam wyrównać niedostatki obowiązkowego systemu emerytalnego. Możemy odkładać jak się nam żywnie podoba, wpłacać pieniądze na lokatę, kupować nieruchomości albo dzieła sztuki, ale są też produkty specjalnie przeznaczone do tego celu, czyli Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) i Indywidualne Konta Emerytalne (IKE).
Na ostatnią chwilę
Zmień nawyki
Warto się zastanowić, czy zamiast wpłacać pieniądze na ostatnią chwilę, nie lepiej zrobić to najszybciej jak się da. Im wcześniej nam się to uda, tym dłużej środki będą pracowały na naszą korzyść. Jeśli limit wykorzystamy już w styczniu, to zyskamy prawie rok, a to przekłada się to na większe zyski z emerytalnych oszczędności. - Wpłacając na IKE 10 tys. zł rocznie, począwszy od stycznia tego roku, to w grudniu na koniec trzydziestego roku oszczędzania, przy założeniu 5-proc. nominalnej stopy zwrotu, na koncie uzbiera się 697,6 tys. zł. Jeśli teraz z pierwszą wpłatą będziemy zwlekać aż do grudnia, to na koncie będziemy mieli 664,4 tys. zł, czyli o 33,2 tys. zł mniej – wylicza Bernard Waszczyk, analityk Open Finance. Jeśli więc mamy już teraz dostępne środki, to warto zastanowić się nad wpłaceniem ich na emerytalne konto. Nawet jeśli nie wykorzystamy od razu całości limitu, to pamiętajmy, że każda wpłacona wcześniej kwota, czy to w marcu, czy w czerwcu dłużej pracuje na naszą korzyść. Poza tym jeśli zostawimy wpłaty na ostatnią chwilę jest ryzyko, że w grudniu nie będziemy mieli z czego ich pokryć. To przecież miesiąc obfitujący w dodatkowe wydatki. Rozwiązaniem będą też systematyczne wpłaty określonej kwoty raz w miesiącu. To również przyniesie zyski większe niż grudniowy zryw.
Rusz pieniądze z banku
Problem z emerytalnymi kontami jest najczęściej taki, że brakuje nam środków na dodatkowe oszczędności. Często nawet na te systematyczne comiesięczne wpłaty, a co dopiero mówić o mobilizowaniu od razu kwot rzędu kilku tysięcy złotych. Wpłaty nie muszą jednak dotyczyć tylko właśnie co zarobionych pieniędzy, można skorzystać z dotychczasowych oszczędności. Polacy trzymają w bankach i SKOK-ach ponad 500 mld zł. Kilkadziesiąt miliardów złotych leży bezczynnie na ROR-ach, które w ogóle nie są oprocentowane. Znaczna część tkwi na niskooprocentowanych lokatach. Depozyty z oprocentowaniem na poziomie 5 czy 6 proc. oferuje tylko część banków, przede wszystkim tych mniejszych. Giganci naszego rynku nie muszą tak mocno zabiegać o depozyty klientów i płacą im dużo niższe stawki. Przykładowo oprocentowanie standardowej kwartalnej lokaty w Banku Pekao to zaledwie 1 proc. Przenosząc pieniądze na konto emerytalne dajemy im szansę na większy zysk. - Jeżeli trzymasz oszczędności na niskooprocentowanej lokacie bankowej, poniżej inflacji, to niepotrzebnie oddajesz fiskusowi 19 proc. odsetek, których poziom nawet nie zabezpiecza siły nabywczej twoich pieniędzy. Fiskus zmusza cię do płacenia podatku w sytuacji, gdy twoje oszczędności tracą siłę nabywczą – tłumaczy Maciej Rogala, ekspert ds. programów emerytalnych. Jeśli trzymamy pieniądze na lokacie, której wysokość nie przebija inflacji, to nasze pieniądze realnie tracą na wartości, bo po ich wypłaceniu będziemy za nie mogli kupić mniej. A do tego jeszcze, od tych mizernych odsetek musimy zapłacić podatek Belki.
Ile możemy wpłacić w 2013 roku?
Znamy już limity wpłat na rachunki emerytalne na ten rok. W przypadku IKE jest to 11 139 zł, czyli o 561 zł więcej, niż w 2012 roku. To trzykrotność przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia w gospodarce w tym roku. Wpłaty do takiej wysokości będą zwolnione z 19-proc.podatku od zysków kapitałowych, czyli tzw. podatku Belki. Oznacza to, że po kilkudziesięciu latach wypłacając pieniądze, nie będziemy się już musieli nimi dzielić z fiskusem. Niestety ta odroczona w czasie korzyść nie wszystkim przemawia do wyobraźni. Dlatego w 2012 roku pojawił się nowy produkt emerytalny, czyli IKZE. W jego przypadku wpłacane kwoty możemy odliczyć od podstawy opodatkowania, czyli ulga dotyczy podatku dochodowego. Wypłacając pieniądze na IKZE nie zapłacimy również podatku Belki, ale za to trzeba będzie zapłacić podatek PIT od całości wypłacanej kwoty. Analizy pokazują, że na dłuższą metę opłacalność obu produktów jest podobna, ale w przypadku IKZE przysłowiowa marchewka dotrze do nas dużo szybciej. W połowie roku, po rozliczeniu z fiskusem otrzymamy bowiem zwrot podatku. Każdy może co roku wpłacić na ten rodzaj konta maksymalnie 4 proc. swojego wynagrodzenia brutto. Inaczej niż w przypadku IKE limit jest indywidualny, choć jest jeszcze ograniczenie dla najlepiej zarabiających. Na IKZE nie można wpłacić więcej niż 4 proc. od trzydziestokrotności średnich zarobków, co w 2013 roku daje nam 4231,20 zł, czyli o 200 zł więcej niż rok wcześniej. Konta emerytalne oferuje większość instytucji finansowych: zakłady ubezpieczeniowe, towarzystwa emerytalne, czy funduszy inwestycyjnych, a także banki i domy maklerskie. W zależności od naszej wiedzy o finansach i skłonności do ryzyka możemy wybrać ofertę jednej z tych instytucji.
Źródło: http://biznes.onet.pl
Autor: Mateusz Ostrowski
fot. Shutterstock
Na ostatnią chwilę
Niestety w Polsce pieniądze na trzeciofilarowe oszczędności nie płyną szerokim strumieniem. Jak podaje Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), na koniec pierwszego półrocza 2012 r. polskie instytucje prowadziły prawie 823 tys. rachunków IKE, ale pieniądze wpłynęły w ciągu sześciu miesięcy tylko na 216 tys. rachunków. Jeszcze gorzej wyglądała sprawa z IKZE, których w tym samym czasie było 300 tys. sztuk, a zasilonych zostało zaledwie 12 tys. W tym drugim przypadku można to tłumaczyć tym, że to nowy produkt finansowy dostępny od początku zeszłego roku, i tak naprawdę większość Polaków nie ma o nim bladego pojęcia. Najczęściej o wpłatach do tego typu produktów przypominamy sobie pod koniec roku. Zarówno IKE, jak i IKZE dają korzyści podatkowe, ale ich wysokość ograniczona jest rocznym limitem. W grudniu mamy więc ostatnią szansę, żeby ten limit wykorzystać. W tym czasie instytucje finansowe ochoczo przypominają nam o ostatniej szansie na tegoroczne wpłaty. Powodzenie ich biznesu zależy bowiem m.in. od wielkości zgromadzonych środków. I znaczna część osób wykorzystuje tą ostatnią szansę. Zwiększone wpływy, szczególnie na rachunki IKZE, potwierdza Sylwester Gozdowski, Dyrektor ds. Sprzedaży w PTE Allianz Polska. - Po pierwsze, pod koniec roku mogliśmy zaobserwować transfer środków z IKE do IKZE. Po drugie, z naszych rozmów z klientami można wywnioskować, że większość z nich traktuje IKZE nie jako instrument do systematycznego odkładania na emeryturę, ale bardziej jako narzędzie pozwalające na skorzystanie z ulgi podatkowej – zauważa Gozdowski. A to oznacza, że nasze podejście do emerytalnego oszczędzania jest postawione nieco na głowie.
Warto się zastanowić, czy zamiast wpłacać pieniądze na ostatnią chwilę, nie lepiej zrobić to najszybciej jak się da. Im wcześniej nam się to uda, tym dłużej środki będą pracowały na naszą korzyść. Jeśli limit wykorzystamy już w styczniu, to zyskamy prawie rok, a to przekłada się to na większe zyski z emerytalnych oszczędności. - Wpłacając na IKE 10 tys. zł rocznie, począwszy od stycznia tego roku, to w grudniu na koniec trzydziestego roku oszczędzania, przy założeniu 5-proc. nominalnej stopy zwrotu, na koncie uzbiera się 697,6 tys. zł. Jeśli teraz z pierwszą wpłatą będziemy zwlekać aż do grudnia, to na koncie będziemy mieli 664,4 tys. zł, czyli o 33,2 tys. zł mniej – wylicza Bernard Waszczyk, analityk Open Finance. Jeśli więc mamy już teraz dostępne środki, to warto zastanowić się nad wpłaceniem ich na emerytalne konto. Nawet jeśli nie wykorzystamy od razu całości limitu, to pamiętajmy, że każda wpłacona wcześniej kwota, czy to w marcu, czy w czerwcu dłużej pracuje na naszą korzyść. Poza tym jeśli zostawimy wpłaty na ostatnią chwilę jest ryzyko, że w grudniu nie będziemy mieli z czego ich pokryć. To przecież miesiąc obfitujący w dodatkowe wydatki. Rozwiązaniem będą też systematyczne wpłaty określonej kwoty raz w miesiącu. To również przyniesie zyski większe niż grudniowy zryw.
Rusz pieniądze z banku
Problem z emerytalnymi kontami jest najczęściej taki, że brakuje nam środków na dodatkowe oszczędności. Często nawet na te systematyczne comiesięczne wpłaty, a co dopiero mówić o mobilizowaniu od razu kwot rzędu kilku tysięcy złotych. Wpłaty nie muszą jednak dotyczyć tylko właśnie co zarobionych pieniędzy, można skorzystać z dotychczasowych oszczędności. Polacy trzymają w bankach i SKOK-ach ponad 500 mld zł. Kilkadziesiąt miliardów złotych leży bezczynnie na ROR-ach, które w ogóle nie są oprocentowane. Znaczna część tkwi na niskooprocentowanych lokatach. Depozyty z oprocentowaniem na poziomie 5 czy 6 proc. oferuje tylko część banków, przede wszystkim tych mniejszych. Giganci naszego rynku nie muszą tak mocno zabiegać o depozyty klientów i płacą im dużo niższe stawki. Przykładowo oprocentowanie standardowej kwartalnej lokaty w Banku Pekao
Ile możemy wpłacić w 2013 roku?
Znamy już limity wpłat na rachunki emerytalne na ten rok. W przypadku IKE jest to 11 139 zł, czyli o 561 zł więcej, niż w 2012 roku. To trzykrotność przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia w gospodarce w tym roku. Wpłaty do takiej wysokości będą zwolnione z 19-proc.podatku od zysków kapitałowych, czyli tzw. podatku Belki. Oznacza to, że po kilkudziesięciu latach wypłacając pieniądze, nie będziemy się już musieli nimi dzielić z fiskusem. Niestety ta odroczona w czasie korzyść nie wszystkim przemawia do wyobraźni. Dlatego w 2012 roku pojawił się nowy produkt emerytalny, czyli IKZE. W jego przypadku wpłacane kwoty możemy odliczyć od podstawy opodatkowania, czyli ulga dotyczy podatku dochodowego. Wypłacając pieniądze na IKZE nie zapłacimy również podatku Belki, ale za to trzeba będzie zapłacić podatek PIT od całości wypłacanej kwoty. Analizy pokazują, że na dłuższą metę opłacalność obu produktów jest podobna, ale w przypadku IKZE przysłowiowa marchewka dotrze do nas dużo szybciej. W połowie roku, po rozliczeniu z fiskusem otrzymamy bowiem zwrot podatku. Każdy może co roku wpłacić na ten rodzaj konta maksymalnie 4 proc. swojego wynagrodzenia brutto. Inaczej niż w przypadku IKE limit jest indywidualny, choć jest jeszcze ograniczenie dla najlepiej zarabiających. Na IKZE nie można wpłacić więcej niż 4 proc. od trzydziestokrotności średnich zarobków, co w 2013 roku daje nam 4231,20 zł, czyli o 200 zł więcej niż rok wcześniej. Konta emerytalne oferuje większość instytucji finansowych: zakłady ubezpieczeniowe, towarzystwa emerytalne, czy funduszy inwestycyjnych, a także banki i domy maklerskie. W zależności od naszej wiedzy o finansach i skłonności do ryzyka możemy wybrać ofertę jednej z tych instytucji.
Źródło: http://biznes.onet.pl
Autor: Mateusz Ostrowski
fot. Shutterstock
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz