Na nowe subkonta w ZUS przyszli emeryci wpłacili przez rok prawie 15 mld zł. O tyle samo mniej jest na ich kontach w funduszach emerytalnych
Subkonta ZUS musiał utworzyć rok temu. Nie miał wyboru. Rząd zdecydował o obniżce składki do otwartych funduszy emerytalnych. Zamiast 7,3 proc. zarobków Polacy - już prawie 16 mln osób - przekazują do OFE od maja ubiegłego roku już tylko 2,3 proc. pensji brutto. Pozostałe 5 proc.
zostaje na nowych subkontach w ZUS.
Z informacji "Gazety" wynika, że przez rok przyszli emeryci wpłacili na nie już prawie 15 mld zł. O tyle samo mniej przekazali na swoje konta w OFE. Miało na nie trafić prawie 25 mld zł, a wpłynęło jedynie niespełna 10 mld zł. Średnia składka przekazywana do OFE spadła w tym czasie o prawie dwie trzecie - z 146 zł do niespełna 53 zł.
Nowe subkonta powinny być co roku waloryzowane. O ile? W ustawie zapisano, że ma to być wysokość średniego nominalnego PKB (czyli wzrostu gospodarczego plus inflacja) z ostatnich pięciu lat. Przy czym waloryzacja nie może być ujemna.
Główny Urząd Statystyczny podał, że w tym roku byłoby to 7,54 proc. Waloryzacji jednak nie będzie. Pierwszy raz ZUS zwaloryzuje zapisy na subkoncie dopiero w przyszłym roku. Zrobi to 1 czerwca 2013 r. Waloryzacja obejmie środki zgromadzone na subkoncie na dzień 31 stycznia 2013 r. - To nie decyzja ZUS. Tak zapisano w ustawie - tłumaczy Jacek Dziekan, rzecznik ZUS.
Wyjątek stanowią osoby, które w najbliższym czasie przejdą na emeryturę i wpłaciły już jakieś pieniądze na subkonto. Im ZUS zwaloryzuje środki właśnie o 7,54 proc. Oznacza to, że do każdych 100 zł dopisze im 7 zł 54 gr.
Po co nowe subkonto? ZUS wpływających na nie pieniędzy nie inwestuje, tylko je księguje i od razu wydaje na obecnych emerytów. Dzięki temu rząd może mniej dopłacać do ich świadczeń. Do 2020 r. państwo nie będzie musiało pożyczyć na ten cel 190 mld zł. Gdyby nie to - przekonywał premier - groziłoby nam przekroczenie progu ostrożnościowego 55 proc. PKB, po którym cięcia byłyby jeszcze dotkliwsze.
Próg - według metodologii europejskiego urzędu statystycznego - i tak przekroczyliśmy. Ale na papierze wszystko się zgadza. Dzięki obniżeniu składki do OFE dług publiczny - liczony przez Ministerstwo Finansów - spada i na koniec tego roku "przy sprzyjających okolicznościach" może być poniżej poziomu 50 proc. PKB. Tak zapowiedział pod koniec kwietnia minister finansów Jacek Rostowski.
Przyszłym emerytom niższe składki do funduszy emerytalnych miało rekompensować podniesienie limitu OFE na inwestycje w akcje giełdowych spółek. Obniżając składkę do OFE, rząd jednocześnie podniósł ten limit z ówczesnych 40 do 42,5 proc. Od początku tego roku wzrósł on do 45 proc. Dzięki temu, że OFE będą więcej inwestowały w akcje, ich członkowie mieli nie stracić na obniżce składki.
Tyle że OFE, które zarządzają już ponad 233 mld zł, więcej na giełdzie inwestować nie chcą. Na koniec kwietnia w akcjach trzymały jedynie 33 proc. oszczędności swoich klientów - 79 mld zł. Tymczasem rząd zakładał, że fundusze limit na akcje będą wykorzystywać przynajmniej w 90 proc. Czyli na giełdzie zainwestują aż 40,5 proc. swoich aktywów.
Nic na to nie wskazuje. Zarządzający OFE tłumaczą, że sytuacja na giełdzie jest niepewna i to wstrzymuje ich przed większymi zakupami. - Skoro dostajemy mniej pieniędzy ze składek, musimy też inaczej myśleć o ich inwestowaniu - mówi zarządzający jednym ze średniej wielkości OFE.
Wskazuje jeszcze na jedną przeszkodę - sposób oceny wyników funduszy. Dwa razy do roku sprawdza je Komisja Nadzoru Finansowego. Porównuje wyniki za ostatnie trzy lata OFE między sobą, wylicza średnią i wyznacza minimalną stopę zwrotu. Kto jej nie osiągnie, musi klientom dopłacić różnicę z własnej kieszeni. To realne zagrożenie. Dwukrotnie robił już tak fundusz PKO BP Bankowy. Groziło to też Polsatowi.
- Dlatego żaden fundusz nie będzie chciał się wychylać, inwestując nagle więcej w akcje. Gdy giełda mocno spadnie, nagle okaże się, że mocno odstaje od średniej i musi dopłacać klientom - mówi wspomniany już wcześniej zarządzający.
Dlatego KNF pracuje nad zmianą sposobu liczenia wyników OFE. Nowa miara osiągnięć funduszy nie zależałaby już od ich wyników, ale od wartości indeksów giełdowych i obligacji. Miałaby zachęcać OFE do inwestowania więcej w akcje. Przy czym ich wyniki nie mogłyby być gorsze niż wysokość inflacji w ostatnich pięciu latach. To chroniłoby emerytalne oszczędności przed utratą wartości.
Żadnych zmian w działaniu OFE nie chce jednak rząd. Zapowiada, że zajmie się nimi dopiero w czasie obowiązkowego przeglądu systemu emerytalnego, który zgodnie z ustawą musi być dokonany do 2014 r.
http://wyborcza.biz/finanse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz